“Nikt nie idzie”, Jakub Małecki
“Nikt nie idzie” to książka skłaniająca do refleksji. Siłą napędową dla czytelnika przemierzającego kolejne strony nie są wydarzenia, ale motywacje bohaterów. Pozycja dość subtelna, może mało wyrazista, ale podejmującą istotne kwestie. O komunikacji międzyludzkiej, inności, miłości macierzyńskiej i poświęceniu dla dziecka.
Problem z komunikacją
Bohaterowie wprowadzani są stopniowo; kilka pierwszych rozdziałów łączą w zasadzie luźne powiązania osobowe. Z tego chaosu wyłania się dwóch głównych bohaterów: Olga Lipińska oraz Klemens zwany Dzikiem. Poznajemy historie ich życia, uwikłania rodzinne, problemy. To co ich łączy, to problem z komunikacją. Olga nie potrafi porozumieć się ze swoim narzeczonym. Odrzuca jego oświadczyny nie podając przyczyn odmowy. Nie wie czego naprawdę pragnie. Biernie czeka aż ktoś zdecyduje za nią lub wydarzy się coś, co ją popchnie w odpowiednim kierunku. Wikła się przy tym coraz bardziej. Nie chcąc unieszczęśliwić Igora, unieszczęśliwia samą siebie. Problem z komunikacją u Klemensa jest całkiem innej natury. Chodzi o trudności w kontakcie z otoczeniem, co jest charakterystyczne dla osób autystycznych. Razem ze swoją matką, Marzeną żyją we własnym mikroświecie.
Spotkanie
Drogi tych dwojga obcych sobie ludzi niespodziewanie przecinają się. Olga z okien tramwaju widzi wypadek, leżące w worku zwłoki kobiety, którą jest Marzena i stojącego obok, zagubionego i nieświadomego tego, co się właściwie dzieje, Klemensa. Mężczyznę o twarzy dziecka. Dzika. Pod wpływem impulsu zabiera go do swojego mieszkania.
Czy łączy ich coś jeszcze? Zeszyty z wycinankami przygotowane przez ich bliskich. Klemens w swoim zeszycie ma wycinki prasowe dotyczące śmierci ojca. Olga ma zeszyt przygotowany przez Igora, w którym dzieli się z nią swoim światem intymnym i pasją do sztuki i kultury Japonii. Tam znajduje się tytułowy, profetyczny wiersz “Nikt nie idzie”.
Jak potoczą się ich losy? Czy Olga pożałuje tego, że wpuściła do domu obcego, rosłego mężczyznę? Czy nie grozi jej z jego strony niebezpieczeństwo? Czy będą potrafili się porozumieć?
Zgubna perfekcja
Interesująca jest także postać ojca Olgi, który mimo że kochał grę na fortepianie, nie potrafił znieść swojej niedoskonałej gry i dlatego… całkiem zrezygnował z grania. Jednak:
“Grając w głowie, nie popełniał błędów. Jego ciało słuchało go bez zarzutu, palce nie starzały się, refleks nie znikał. Klawisze poruszały się tak gładko, jakby wykonano je z czegoś niematerialnego, na strunach, widełkach, chwytnikach i bródkach nie było drobinki kurzu.
Zrobił tylko jeden wyjątek. Kiedy?
Zachęcam do lektury. Mimo że rzadko mi się to zdarza, książkę pochłonęłam w jedno popołudnie. Czytałam jakbym słuchała muzyki: były akordy subtelne i mocne; była czerń i biel.
Metryczka:
Tytuł: Nikt nie idzie
Autor: Jakub Małecki
Wydawnictwo: SQN
Ilość stron: 261
[…] po „Nikt nie idzie” pozycja Małeckiego, jaką przeczytałam. Nie zawiodłam się, bo […]
[…] który gdy pandemia wyhamuje ma zostać zekranizowany; moją opinię o “Nikt nie idzie” i “Rdzy”. O tym autorze jeszcze usłyszycie! W ostatnich […]